Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Prosił, bym pozwoliła mu wprowadzić do moich salonów kogoś z jego znajomych, przybyłego z prowincji.
— I zgodziłaś się na to?
— Ma się rozumieć, najchętniej! Pochlebia mi to żądanie. Przekonywa mnie ono, że pomimo tego wstrętnego skandalu, jakiemu tak odważnie stawiłam czoło, mój dom nie przestanie być jednym z najlepiej uważanych i poszukiwanych.
— Doskonale, odrzekł Croix-Dieu. A teraz pomówmy o rzeczach poważnych. Czyliż masz zamiar zmienić obecnie swój sposób życia?
— Nic, w niczem! Jestem panią siebie; będę działała jak mi się podoba.
— Będziesz przyjmowała księcia Aleosco?
— Drzwi przed nim nie zamknę, jeżeli zechce przyjść do mnie. Wszak jestem pewną, że nogą nie stąpi tu więcej. Ów dziwak podnosi tę drobnostkę do wysokości jakiejś kwestji.
— Czy sądzisz że Jerzy powróci?
— Przeciwnie, jestem pewną że się tu więcej nie ukaże.
— Cóż pocznie on z sobą teraz?
— Ha! to już jego rzecz nie moja.
— Lecz pomyśl, że on jest twoim mężem, że ma pewne prawa.
— Prawa? Niech się nie poważy do nich odwoływać! Jestem nawet pewną, że tego nie uczyni. Przepaść, jaka obecnie pomiędzy nami wydrążoną została,