Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co pan tu robisz? Dla czego cię tu zamknięto?
— Sprowadzono ranie podstępnie do tego domu, ażeby mnie okraść, odpowiadał Andrzej z pośpiechem. Złodziej mnie zamknął aby zapewnić sobie czas do ucieczki, a tym złodziejem jest żyd tu zamieszkały, Samuel Kirchen.
— Samuel Kirchen? co pan powiadasz, zawołał jeden z sąsiadów. On wyprowadził się ztąd przed ośmioma, dniami!
Andrzej spojrzał z osłupieniem na mówiącego.
— To niepodobna? zawołał. Widziałem się z nim dwukrotnie. Wczoraj wieczorem, i dziś przed godziną. Miał kupić odemnie klejnoty wielkiej wartości. Oddałem mu tę drogocenną biżuterję jaką miał zważyć, jak mówił, a on tymczasem ociekł, zabrawszy ją z sobą.
Obecni spojrzeli na siebie wzajem. To wyjaśnienie zdawało się im być niezbyt prawdopodobnem, nie ulegało jednak wątpliwości, że ów młody człowiek sam się nie zamknął w tem mieszkaniu.
— Wszak jeśli pan rzeczywiście okradzionym zostałeś, ozwał się głos jakiś, to trzeba iść powiadomić o tem komisarza policji.
— Trzeba przedewszystkiem ścigać i odnaleść złodzieja, odparł żywo San-Rémo.
— Komisarz policji za pomocą zręcznych agentów lepiej to od pana uczynić potrafi.
— Tak!.. tak! wołali chórem zaintrygowani tą tajemniczą sprawą ciekawi.
Niepodobna było Andrzejowi opierać się temu żądaniu.
W razie odmowy stawienia się przed tym urzędni-