Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie utraciłem z niej ani jednego wyrazu, ni najmniejszego szczegółu. Dodać winienem, że przywiodła mnie tu jedynie nadzieja pochwycenia w locie jakiegoś epizodu w tym rodzaju. I otóż nie omyliłem się wcale.
— Jakto, wiesz wszystko?
— Wszystko co ciebie dotyczę mój chłopcze, ułóż to sobie w głowie. Byłem na wyścigach. Przyjm moje powinszowanie. Czuję niewymowną roskosz wskazując ci tę drogę. Wychowaniec podobny tobie, zaszczyt przynosi swojemu mistrzowi! Wszak moje rady dobremi były, nieprawdaż? Dowiodłeś tego przed chwilą. Gorące uczucie, wyznanie w jakiem uniknąłeś wtrącenia słowa miłości, kwiat wybłagany, na zakończenie pocałunek, to wszystko było tak cudownie pojętem, zrozumianem i prowadzonem ręką mistrza, że w podziw mnie wprawia! Arcydzieło, na honor! Raz jeszcze przyjm moje powinszowanie!
— Nie zasługuję na to bynajmniej.
— O szczęśliwcze! zawołał Croix-Dieu, a teraz uściśnienie ręki i dowidzenia. Nocny kurjerski pociąg odwozi mnie do Paryża. Odjeżdżam spokojny, pozostawiając cię zadowolnym.
Tu baron, nie słuchając dalej wyrazów Andrzeja, zniknął w ciemnej alei zimowego ogrodu.

VII.

Żaden nowy wypadek nie zaszedł tego wieczora.
Wierna swojemu postanowieniu Herminia nie tańczyła więcej i pod pozorem znużenia, udała się do swoich pokojów nieco przed północą, gdzie położyła się