Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w ręku i czyta go. Domyślam się teraz co ona z pod powoju wyjęła.
„Odczytywanie tego listu dość długotrwało. Skończywszy raz, odczytuje na nowo, poczem wsunąwszy apier w kopertę, składa ją na dwoje i ukrywa nad piersiach pod koronkami stanika.
„Wyszedłszy z altany, wraca zwolna do pałacu. Ukrywam się w garderobie, przytykającej do sypialnego pokoju pani. Gdyby mnie tu zastała, łatwo mi będzie przed nią się wytłumaczyć.
„W garderobie zajęłam takie miejsce, ażeby zeń widzieć każde poruszenie wicehrabiny.
„Z razu stała nieruchoma z pochyloną głową i ręką przyciśniętą do lewej strony piersi. Wśród panującej dokoła ciszy zdawało mi się, iż słyszę bicie jej serca. Nagle, podniosła głowę, a zbliżywszy się ku tym samym drzwiom, któremi weszła, zamknęła je na klucz na dwa razy i podszedłszy do kominka zapaliła świecę. Sądziłam,, że będzie coś pisać lub pieczętować, ale się omyliłam.
„Wyjąwszy z za gorsa list znaleziony pod bluszczem i tak chciwie czytany w altanie, zbliżyła go do zapalonej świecy.
„Pani ze smutkiem patrzyła na list niknący w płomieniach, a gdy spostrzegła ostatnią iskierkę, błąkającą się na zczerniałych szczątkach papieru westchnęła ciężko i wyszła z pokoju.
„Zatrzymałam się przez kilka minut a usłyszawszy panią grającą w salonie na fortepianie jakąś smutną melodję, wbiegłam do jej pokoju i w głębi kominka znalazłam pośród popiołów maleńki szczątek papieru.