Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

umeblowanych, jakich szczegółowo opisywać nie będziemy.
Żaden z tych pokojów nie łączył się z sobą, każdy posiadał oddzielne wejście na korytarz.
Melania Perdreau miała słuszność twierdząc, że wdowa de Saint-Angot posiadała zyskowną profesję.
Druga godzina uderzyła na zegarze nad kominkiem.
Pani Angot, którą mianować odtąd będziemy jej właściwem nazwiskiem, wsparłszy się na fotelu zadzwoniła.
Szanowna ta dama była obecnie zarówno wymalowana, jak wówczas w teatrze podczas pierwszego przedstawienia „Aspazyj”.
Na głos dzwonka wszedł do buduaru lokaj w liberji nieco teatralnej. Był on przybrany w suknię francuską ciemno-błękitną, zlotem galonowaną, żółtą kamizelkę, czerwone spodnie, szkockie białe pończochy i trzewiki ze złotemi klamrami.
— Józefie, wyrzekła pani Angot, powiedz panu Tamerlanowi. że potrzebuję z nim się widzieć.
Po upływie kilku minut ukazał się wezwany.
Znamy go dobrze. Był to ów mężczyzna w żółtym paltocie i niebieskich okularach, był to Sariol, prawa ręka, doradca i wyręczyciel właścicielki zakładu.
— Co się stało? zapytał wchodząc.
— Potrzeba, Eugeni, mówiła pani Angot w sposób zdrobniały zmieniając nazwę Eugeniusza, potrzeba, ażebyś zeszedł na parter i stanął w oknie, poza szybą Van Arlow ma tu przybyć o drugiej godzinie. Skoro ujrzysz jego powóz, każesz otworzyć bramę dla wjazdu