Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łam się zapewnić sobie przyszłość za pomocą pracy, talentu, powodzenia, jakże go teraz nienawidzę! Gdybym nie była komedjantką, czyżby kto poważył się zobelżać mnie w podobny sposób, tak okrutny nikczemny!
— Ja panią zobelżać, ja? wołał Oktawiusz. Ach! wielki Boże, stokroć raczej umrzeć bym wołał! Posłuchaj mnie, pozwól się wytłómaczyć.
— Nie! odpowiedziała Dinah, dość tego! Wszystko zniosę oprócz pogardy. Pracą rąk moich będę zarabiała na życie. Umiem szyć, haftować. Jeśli zapłata będzie niedostateczną i głód nawet znieść jestem gotową. Zostanę robotnicą, służącą nawet, gdyby było trzeba, aktorką nigdy już więcej! Tym sposobem uniknę obelgi!
Biedny Oktawiusz zaczął się z cicha usprawiedliwiać.
Dinah mówić mu nie pozwoliła, a zbliżywszy się wyniosła, nakazująca:
— Przebaczam panu, wyrzekła, i będę się starała zapomnieć iż ową wielką a pierwszą boleść w mem życiu, pan mi zadałeś, pan, którego nie znam i któremu nigdy nie uczyniłam nic złego. Nie staraj się pan więcej widywać ze mną, bo wtedy przypomniałabym sobie o owej ciężkiej obeldze. Żegnam pana na zawsze!
Oktawiusz spojrzał na dziewczę błagalnym załzawionym wzrokiem, wyczytawszy jednak w jej oczach niezłomne postanowienie zrozumiał, iż wszystko było skończone zanim się rozpoczęło i wyrzucał sobie, iż z własnej winy odepchnął od siebie tę, którą tyle ukochał.
Owo wzruszenie było za zbyt srogiem na jego osłabiony organizm. Omdlenie, podobne temu, jakiego doświadczył wchodząc na schody domu, ogarniać go