Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Andrzej był posłusznym i w kilka minut później ku wielkiemu zadowoleniu barona zasnął z uśmiechem na ustach:
Herminia wybiegła z pokoju ranionego o zupełnie pomieszanym umyśle. Przemknąwszy szybko przez dziedziniec, wyszła, niewiedząc nawet kto jej drzwi otworzył i zatrzymała się na chodniku, szukając wzrokiem fiakra, jaki ją miał odwieść.
Ulica de Boulogne przedstawiała opustoszały widok. Ulewa wzmagała się gwałtownie. Gazowe płomienie drżały, odbijając się w kałużach spadłej wody. Pozostawiony fiakr zniknął bez śladu.
Stanąwszy przed pałacem, skoro wysiadła Herminia, wydobył z kieszeni dany sobie przez nią zegarek, wysadzany brylantami ze złotym łańcuszkiem wytwornej roboty i po rozpatrzeniu się w tych obu przedmiotach wysokiej wartości, przekonany, że dama którą przywiózł jest zapewne rozwódką i z tej przyczyny nie wniesie przeciw niemu żadnej skargi, a obok tego i nie zna numeru jego powozu, zaciął swą chudą szkapę i umknął co prędzej.
Herminia odgadła powód tej jego ucieczki, lecz nie zaniepokoiła się nią wiele. Postanowiła powrócić pieszo i miarkując się o ile mogła najlepiej, przeszła do końca ulicę de Boulogne i weszła w ulicę de Clichy. Minąwszy Pola Elizejskie, z ulgą odetchnęła, ujrzawszy okratowania pałacu i ogrodu.
Żadne światło nie błyszczało w oknach ponurego pałacu.
Za chwilę siądę przy ognisku, w moim ogrzanym