Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał jej wiele względów.
— Po oddaniu ci tego listu, co robił twój pan?
— Pytał mnie czy jego przyjaciel, wicehrabia de Presles był tu wieczorem. Odpowiedziałem, że nie był; wtedy kazał mi odejść, oznajmując iż sam się rozbierze.
— Pan de Presles był przyjmowanym przez barona, jako zażyły przyjaciel?
— Tak, panie. Znajdował się tu, jak gdyby we własnym domu. Bywał codziennie.
— Opisz mi go jak wygląda.
— Piękny mężczyzna, kształtny, elegancki, pełen szyku, ma około dwudziestu siedmiu lat. Wysoki, szczupły, szatyn, oczy szare, wąsy blond prawie, bardzo długie, bez faworytów. Maleńka blizna na prawym policzku, świadczy o zadraśnięciu szpadą w pojedynku.
— Możesz odejść, rzekł sędzia do kamerdynera, a podpisawszy protokół, polecił dwom agentom udać się na ulicę Neuve de Mathurins pod Nr. 21 i przyprowadzić wicehrabiego de Presles, jeśli ów elegancki młodzieniec nie opuścił dotąd Paryża.
Podczas wyżprzytoczonego badania ukazał się Jobin powtórnie dziwnie zmieszany. Wyraz jego spojrzenia, głęboka zmarszczka pomiędzy brwiami, świadczyły, iż jego umysł pracował wiele a burza wrzała pod czaszką.
— Jestem na tropie! wyszepnął półgłosem.
— O czem mówisz, coś odkrył? zapytał go sędzia.
— Może nic, a może wiele! rzekł agent. Być może iż się mylę, a kto wie czyli nie trzymam klucza od zagadki.
— Przystępuj do rzeczy bez omówień, zawołał żywo de Faviéres.