Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja śmiesznym?
— Ma się rozumieć. Czyż można większe głupstwo popełnić, po nad rzucenie się w objęcia dziewczyny, bez żadnego szyku, przybyłej niewiadomo zkąd i produkującej się na deskach czwartorzędnego teatru? Gdyby występowała w Varietes lub Palais-Royal, uszłoby jeszcze, lecz na bulwarach! to zbrodnia nie do wybaczenia! Zostawmy melodramaty głupcom i zbogaconym handlowcom z ulicy des Bourdonnais. Co powiedzą, co pomyślą o tobie?
— Niech sobie mówią i myślą, co im się tylko podoba! odrzekł żywo Oktawiusz! Żartuję sobie z tego! Otrzymałem cios w serce, prawdziwy cios miłości. Znam teraz to tylko. Co zaś do szyku, o jakim mówisz baronie, to Dinah Bluet, posiada go więcej w jednym małym swym palcu, niż wszystkie te damy, należące do starej gwardji, a gdy będzie miała piękny powóz i suknie, robione u pierwszorzędnej modystki, niechaj ją wtedy zobaczą!
— Zatem z Reginą Grandchamps skończone?
— Skończone, baronie, na wieki skończone I Oktawiusz tam więcej niepowróci.
— Pozwól sobie jednak powiedzieć, że opuszczasz w sposób nieco brutalny tę biedną Reginę.
— Jak na to zasłużyła.
— Cóż jej masz do zarzucenia?
— Gdy zdarzyło się, żem na czas nie mógł jej dostarczyć pieniędzy, wyprawiała sceny, krzyczała że wyrzuci mnie za drzwi. Przyznasz, baronie, że to nie było wcale przyjemnem.