Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

armii cudzoziemskich, nie chcąc służyć we Francji. Mówią, że ów brat umarł, na pewno jednak nie jest to wiadomem. Co zaś do tego starca, nie pożyje on długo. Kiedykolwiekbądź znajdziemy go skostniałym na posłaniu. Zresztą nie zależy mu wiele zapewne na tak cieżkiem i smutnem życiu.
Robert Loc-Earn spał mało tej nocy, a myślał wiele. Nazajutrz z rana poszedł do ruin zamczyska i zaczął rozmawiać ze starcem, który mimo słabej pamięci przypomniał sobie, iż przed kilku laty odebrał wiadomość o śmierci swojego brata, chwalił położenie zamczyska, piękne widoki i nakoniec za kupno tych ruin żądał okrągłą sumę dziesięć tysięcy franków płatne natychmiast w brzęczącej monecie.
Dziesięć tysięcy franków, pięćset franków rocznej renty, to bogactwo dla ubogiego!
Loc-Earn zgodził się i akt sprzedaży zamczyska został tegoż samego dnia podpisany przez obie traktujące strony u notarjusza w Baumes-les-Dames.
Wracając z miasta w starym wynajętym powozie, były Fryderyk Müller wyjął z kieszeni pięćdziesiąt luidorów a zabłysnąwszy temi nowemi sztukami złota przed oczyma zdumionego starca rzekł do niego:
— Ofiaruję panu te tysiąc franków w zamian za familijne twoje papiery i korespondencje twojego brata i to natychmiast jeżeli zgadzasz się na moją propozycję.
Ugoda została zawartą.
Loc-Earn polecił sobie dostarczyć w merostwie tej wioski akt urodzenia barona Croix-Dieu, zmarłego na obczyźnie, przekonawszy się pierwej, że ów akt nie-