Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rego progów nigdy on dotąd jeszcze nie przestąpił!
Zadzwonił drżącą ręką.
Furtka w okratowaniu otwarła się natychmiast i Jerzy wszedł w dziedziniec, oświetlony dwoma gazowemi lampionami.
— Pani nie przyjmuje dziś, rzeki odźwierny podchodząc z ukłonem ku przybyłemu.
— Pani oczekuje na mnie, odrzekł Tréjan.
Odźwierny, spełnił widocznie to co mu nakazano; cofnąwszy się bowiem w głąb, zadzwonił, oznajmując o przybyciu gościa.
Główne drzwi szklane otwarły się bezwłocznie, lokaj wprowadził Jerzego do obszernej sieni.
Jednocześnie ukazała się pokojówka.
— Czy to do pana dziś pani list wysłała? zagadnęła z filuternym uśmiechem.
— Do mnie, odpowiedział.
— Racz pan pójść za mną.
I, prowadzony przez swą przewodniczkę, Tréjan przeszedł salon chiński i drugi urządzony w stylu Ludwika XVI-go, zbyt jednak wzruszony i niespokojny nie zwrócił nawet uwagi na znajdujące się tu przedmioty.
Pokojówka otworzyła drzwi do ostatniego salonu.
— Pani jest tam, wyrzekła, niech pan wejść raczy.
Jerzy zatrzymał się w progu olśniony, drżący, oczarowany.

X.

Pozostawiliśmy Filipa de Croix-Dieu, jadącego z pałacu Fanny Lambert, na ulicę Caumartin.