Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niezawodnie.
— Ależ to fałsz!
— Fałsz, mający wielkie pozory prawdy.
— Pozory prawdy! w jaki sposób?
— Chodzi tu o zakupienie ze dwunastu sztuk malowideł Jerzego, mniej więcej za cenę stu talarów, u kupca przy ulicy Lafitte. Po zakupieniu, przyniesiemy je na ulicę Drouot, do sali licytacyjnej, gdzie zwykle zbierają się paryscy milionerowie. Tam komisarz, sprzedający w obec licznej konkurencji, przysądzi je za skromną kwotę, po dwadzieścia do trzydziestu tysięcy franków każdy.
— Lecz komu, ktoby je obciął kupić?
— Kto? ja do czarta! Narobi to piekielnego hałasu, sprawi ogromną sensację! Wszystkie dzienniki głosić będą o tem i sława twojego męża w kilku dniach wzrośnie do niesłychanych rozmiarów. Wszystko to jest jednak drobnostką, w obec jego przyszłości. Staraj się nakłonić Jerzego, ażeby dał twój portret malowany z pamięci na przyszłą wystawę w Salonie. Jest to arcydzieło, upewniam. Sława artysty wzrośnie. W miarę rozgłosu nazwisko jego pójdzie w górę! Poprze to wszystko reklama, za pomocą naszych stosunków i wpływów. Jerzy otrzyma medal, zostanie pierwszorzędnym artystą i cały Paryż przyklaśnie z zapałem związkowi hrabiego Tréjan z prześliczną kobietą, której czarujące oblicze podniosło jego talent do wyżyn geniusza! Cóż na to mówisz moja Fanny?
— Mówię, że jesteś zawołanym dyplomatą. Posiadasz dar czarowania wymową.