Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakto, wątpliwość? zawołała Fanny; istnieją więc jakie przeszkody?
— Tak, lecz przeszkody te można będzie usunąć, jeżeli ściśle za mojemi wskazówkami pójść zechcesz i będziesz czyniła wszystko z swej strony, aby Jerzego nakłonić do małżeństwa.
Gładkie czoło Fanny zmarszczyło się z lekka. Wielkie jej zielonawe oczy o przenikliwem spojrzeniu, patrzyły ponuro. Głęboko zadumana, wsparła jedną z swych, drobnych nóżek na okratowaniu płonącego ogniem kominka.
— Nad czem tak prze myśli wasz? pytał Croix-Dieu.
— Rozważam baronie, odpowiedziała, czy warto zadawać sobie tyle pracy, ponosić długie zabiegi, dlatego, ażeby jakiś tam biedak raczył wyświadczyć zaszczyt, pięknej jak ja kobiecie, pojmując ją za żonę?
— Pamiętaj o tem, że ów biedak, jak go nazwałaś, jest hrabią de Tréjan.
— Bo też inaczej myśleć o nim nie wartoby było! Według mnie, w tej ważnej sprawie potrzeba działać z wielką przezornością. Jestżeś pewnym, że Jerzy jest rzeczywiście hrabią de Tréjan?
Croix-Dieu, wydobywszy arkusz papieru stemplowego, podał go młodej kobiecie.
— Oto moja odpowiedź, wyrzekł poważnie, jest to kopia aktu urzędowego. Czyliż podobny dokument wątpliwym być może?
— Cóż mieści w sobie ów papier?
— Akt urodzenia Jerzego, Baala, Maksymiliana de Tréjan, jak i akt zejścia jego ojca, Ludwika, Kacpra,