Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mój ojciec. Być może będę ci akompaniował kiedyś śpiewającej na scenie główne partje w „Żydówce, Hugonotach, lub Robercie Djable.“ Może cię ujrzę oklaskiwaną, przywoływaną, obrzucaną kwiatami, a wtedy za pomocą twych wpływów, przejdę na pierwszego skrzypka w orkiestrze.
Począł mnie kształcić w muzyce, w czem znaczne czyniłam postępy. Weszłam do Konserwatorjum doskonale przygotowaną. Pracując wiele, ukończyłam kursa z pierwszą nagrodą i otrzymałam zaproszenie do opery komicznej, gdzie występowałam, bez rozgłosu wprawdzie, lecz z powodzeniem. Byłam bardzo młodą, mój głos nie rozwinął się dostatecznie do wielkiej operowej sali w Paryżu. Zresztą, przed ukazaniem się na pierwszej scenie lirycznej, potrzebowałam nabyć to, co w języku teatralnym nazywają „obeznaniem się ze scenicznemi deskami.“
Kochając sztukę, śniłam o wielkości i stanie, a ojciec podniecał moje marzenia pełnemi zapału słowami, gdym mówiła o świetnej przyszłości, tryumfach i bogactwach, uczciwie nabytych.
Wielu ludzi a może i ty należysz do ich liczby, drogi mój Jerzy, wyobrażają sobie, że młodej kobiecie, żadną miarą życia teatralnego z życiem uczciwem pogodzić niepodobna. Mylą się oni, mogę cię upewnić mym własnym przykładem. Nigdy młode dziewczę, żyjące na łonie rodziny, pod czujną opieką matki, nie było skromniejszem i czystszem, jak ja byłam, po przejściu kursów w Konserwatorjum i przy odbywanych próbach i repetycjach na scenie.
Byłam ładną, zwracałam na siebie uwagę, bo wiesz