Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sznych okolicznościach! Pan pojmujesz, co chcę powiedzieć?
— Nic nie rozumiem.
— A więc panie, jej mąż, ba! piękny mąż, którego policja przyszła zaaresztować, zabił się tej nocy w jej oczach wystrzałem z rewolweru. Możesz pan sobie wyobrazić, w jakim stanie zdrowia znajduje się ta nieszczęśliwa!
— To straszne!
— Dziecię jest zdrowem, lecz matka zgubioną! A teraz, skoro już pan wiesz wszystko, chciej pójść za mną, upewniam, iż niema czasu do stracenia.
Wice-hrabia otarł nieznacznie łzę, jaka mu na policzki spłynęła, i poszedł za panią Angot, wiodącą go do pokoju Klotyldy.

VI.

Na szelest otwierających się drzwi, pani de Randal z lekka się poruszyła.
— Widzę, że pani nie śpisz, poczęła pani Angot najsłodszym głosem, na jaki zdobyć się mogła. Przyprowadzam osobę, z którą widzieć się pani tak gorąco pragnęłaś, pana wice-hrabiego. Nie chcąc przeszkadzać w rozmowie, odchodzę; lecz proszę nie utrudzaj się pani zbyt wiele. W obecnym stanie zdrowia bardzo oszczędzać się trzeba. Sługa pana wice-hrabiego, dodała z ukłonem. Gdybyś mnie zapotrzebowała, proszę zadzwonić natychmiast przybiegnę. Idę do jednej z mych chorych, w pokoju tuż obok pani, która powiła dziś w nocy ślicznego chłopca.