Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szone pojutrze, jeżeli jego klientowi nie zapłacę w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin.
— I cóż pani zrobi?
— Nic, ponieważ nie mam czem zapłacić...
— Ale, upadłość to zupełna ruina!
— To daleko więcej jak ruina, bo to więzienie...
— I nie módz pani przyjść z pomocą!.. Ach! gdybym był bogaty!.. — szeptał Piotr Landry zżymając się z niecierpliwości.
— Wyprowadzili byście mnie z nieszczęścia, mój poczciwy Piotrze, to pewna, i ja wcale nie wątpię o tem... — odpowiedziała wdowa — ale cóż chcecie, ci co mają dobre serce nie mają pieniędzy, a ci co mają pieniądze nie mają serca... Może to nie jest ogólna zasada, ale to aż nadto często spotyka się na tym bożym świecie...
Po chwili milczenia pani Giraud spytała:
— Czy pomyślałeś panie Piotrze co zrobisz z naszą ukochaną Dyzią, z którą konieczność mnie rozłącza?..
— Niestety!.. — odpowiedział cieśla, — nie myślałem nic... miałem jeszcze nadzieję... bezustannie ją miałem..
— Widzisz teraz, mój przyjacielu, że na nieszczęście nic już na mnie rachować nie możesz. Pomyślcie i postanówcie coś!...
— Och! mój Boże, co ja mogę zrobić?.. Gdzie umieścić to dziecko, które nie ma już matki?.. Kto się nią zaopiekuje z czułością?.. kto je tak kochać będzie jak pani?...
— Z pewnością nikt... — odpowiedziała wdowa, ocierając łzy — ależ przecie może się jeszcze znajdzie jaka dobra dusza... ale gdzie tu jej szukać!?..