Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/513

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

co się zdało trzymać mnie tak w niepewności... Jestem w twojej mocy!... Niech się więc to raz skończy!... oskarż mnie natychmiast!... oddaj w ręce sprawiedliwości i niech, będzie koniec wszystkiemu!...
— Ja!... oskarżyć pana!... oddać cię w ręce sprawiedliwości!... — powtarzał Maugiron. — No no!... Dziwnie się pan jakoś na te rzeczy zapatrujesz i wcale nie rozumiesz interesu!... Cóż by mi z tego przyszło powiedz mi z łaski swojej mój drogi kapitanie, gdybym cię wysłał na pontony do Brestu abyś się zapoznał z czerwoną kurtką galernika i batem strażnika!?... O nie!... taki głupi nie jestem!... nie oskarżę pana, bądź spokojny, chyba mnie do tego zmusisz sam koniecznie...
Jakób Lambert myślał z początku, że jest zgubiony bez ratunku... teraz uśmiechała mu się jakaś nadzieja, czepił się więc jej z całych sił... Otrząsnął się z przerażenia i trwogi, a oczy jego jasnem zabłysły światłem.
— Więc się jeszcze mogę wykupić? — spytał.
— Dla czegóżby nie!... Po to tylko jedynie przyszedłem tu dziś rano z wizytą aby się porozumieć z panem o warunki tego wykupu...
Ale zrozumiesz pan łatwo, drogi przyjacielu, że nasze konferencye obecnie odbywać się będę w biały dzień w obec licznych świadków... i że nie przyjmę więcej, i to z słusznych racyi, nocnych i tajemniczych rendez-vous... w kajucie Tytana!... Któżby u diabła mógł się domyślać, że ten statek jest zaopatrzony w rozmaite skrytki mechaniczne jak teatr jaki!... Otwarcie mówiąc, w chwili kiedym spadał pod spód okrętu, myślałem że już basta!... i że się tej brudnej wody ochłypię na całą wieczność!... Na