Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A gdzie budka podmajstrzego?
— Jest we środku zakładu... W razie potrzeby, możnaby dwoma naoliwionemi gwoździami, obwinąwszy główki pakułami, zabić drzwi z zewnątrz na noc, bez żadnego hałasu...
— A psia buda?...
Przybudce podmajstra... O! to wściekły buldog!... Podły Pluton, a jakie ci ma kły bestya!... jak je pokaże, to cię aż dreszcze do szpiku przejdą... jeżeli się go ma!... A, psubrat!... Szelma nieprzyjemna i nie towarzyska!...
— Czyś znalazł środek oswojenia go trochę?... Czy się zaprzyjaźnił z tobą?...
— Ze mną, nie!... Nie łudzę się wcale żeby to się dało zrobić, nie znosi mnie bestya! Może w głębi serca lubi mnie, ale to wtedy tylko, gdy mnie uważa za apetyczny kąsek, któryby chciał widzieć z bliska na półmisku... Ale za to, zaprzyjaźnił się wybornie z łakociami, które mu rzucam ukradkiem... według rozkazu!
— Czy zjada chętnie i bez żadnego podejrzenia to przysmaki?...
— Znać nawet na nim, że mu to robi pewną przyjemność... szczeka gdy podejdę... rzucam mu kiełbaskę, on ją chwyta w lot, połyka jak pigułkę, oblizuje się, i zaczyna na nowo szczekać, co dowodzi niewdzięczności jego charakteru... I tak dwa razy na dzień... Hultaj już mnie kosztował trzydzieści kiełbasek, po dziesięć centimów sztuka... Sądzę, że mi się to wróci...
— Bądź spokojny... to ci się odda...
— Bo widzisz mój stary Wiewiórze, w tej chwili flota odpłynęła... W kieszeniach płótno się stykać zaczyna.