Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mojej matki w charakterze również panny do towarzystwa...
— Wybornie! — rzekł Julian — jasnem jest, że w mieszkaniu pani baronowej będziemy mieli małą pod ręką i na naszej dyskrecyi, ale nie będzie to tak bardzo łatwo jak się wydaje, doprowadzić rzecz tę do tego rezultatu.
— Łatwo czy trudno, trzeba koniecznie ażeby tak się stało, i tak się stanie.
— Nie wątpię ani na chwilę, szukam tylko sposobu...
— Noc przynosi myśli. Tymczasem idź na obiad i połóż się spać... Jutro pogadamy... Idę teraz do mojej matki...
Filip de Garennes udał się na ulicę Madame w myśli opracowując scenariusz, jak by można wyrazić się o autorze dramatycznym.
Na ulicy Garancière, stary kamerdyner bardzo był zaniepokojony, tem wszystkiem co się stało w pałacu podczas nieobecności Raula de Challins.
Pilno mu było doczekać się młodego pana aby z ust jego usłyszeć uspakajające wyjaśnienie.
Na nieszczęście Raul, z przyczyn nam wiadomych, nie miał powrócić do domu ś. p. swego wuja.
Zawieziony z Compiègne do Paryża został uwięziony w Conciergerie i zamknięty w celi, w najsroższem odosobnieniu.
Aż do godziny pierwszej po północy Honoryusz oczekiwał, nie mogąc się zdecydować położyć się do łóżka.
O pierwszej powiedział sobie:
— Pewnie pan Raul nocuje u swego kuzyna.
Uspokojony cokolwiek tą myślą położył się.
Nazajutrz pan de Challins również się nie ukazał.
Honoryusż oczekiwał do dwunastej, potem przypomniawszy sobie polecenie doktora Gilberta, udał się do biura telegraficznego i posłał do Morfontaine depeszę tej treści:
Opieczętowanie dokonane w pałacu wczoraj. Pan de Challins nie powrócił do domu... Nie wiem co się z nim stało“.
Poczem powrócił do pałacu mając nadzieję zastać już Raula.
— Nie było nikogo... Nikogo!
Po południu postanowił udać się do pani de Garennes, aby zasięgnąć wiadomości.
Panna służąca powiedziała mu, że pani baronowej nie ma w domu, i powróci późno zapewne. Wrócił więc do pałacu na ulicy Garancière nie dowiedziawszy się niczego.
Niepokój coraz większy począł ogarniać go i zaprzątać mu umysł.
— Co się to stać mogło?
Pytanie to stawało w jego umyśle jak zagadka nie podobna do rozwiązania.
Wieczorem powrócił na ulicę Madame.
Baronowa de Garennes będąca w towarzystwie Filipa, uprzedzona o przyjściu Honoryusza w ciągu dnia, kazała odpowiedzieć z natchnienia syna, że czuje się bardzo cierpiącą i przyjąć go nie może.
Stary sługa oddalił się zakłopotany i strasznie niespokojny, obiecując sobie ponowić szturm nazajutrz, jeżeli nic się nie zdarzy nowego.
Liczył, że za powrotem do pałacu znajdzie wiadomość od doktora Gilberta, lecz i ten nie dał znaku życia.
Depesza jednakże w swoim czasie przybyła do Kwadratowego domu.
Czytając ją, brat ś. p. hrabiego Maksymiliana rzekł do siebie:
— Sprawiedliwość postąpiła według moich instrukcyi i spodziewane przezemnie komplikacye nastąpią. Pan Raul de Challins, nie powrócił do domu, prawdopodobnie został aresztowany... Czyż mu dowiedziono że ukradł testament? Bardzo być może, nawet to dość prawdopodobne. Przedewszystkiem należy dalej prowadzić rozpoczęte dzieło, dozwolić policyi pierwsze uderzać ciosy... Jedna tylko rzecz pozostaje mi do uczynienia... czekać... Teraz jestem pewny, że moja córka nie będzie wydziedziczoną, jeśli żyje... Ale czy żyje?... Jeżeli zdarzyło jej się jakie nieszczęście przez tych nikczemników, co za odwet! Ale pocóż te smutne myśli? Mam prawo mieć jeszcze nadzieję... Odszukam Honorynę Lefebvre; i za jej sprawą dziecko mi będzie powrócone...
Doktór nie uważał właściwem odpowiadać na depeszę starego kamerdynera swego brata.
Chociaż zejście sprawiedliwości w Compiègne dokonane zostało bez żadnych przygotowań, i chociaż aresztowanie Raula de Challins miało tylko sądowników za świadków, sprawa cała wyszła na jaw w Paryżu zaraz nazajutrz. Dobrze poinformowane dzienniki podały artykuł pod tytułem:

Zbrodnia przy ulicy Garancière“.

zawierający szczegóły bardzo ścisłe i prawdziwe, dotyczące tego co się stało na ulicy Bonaparte u notaryusza Hervieux i na cmentarzu w Compiègne.
Jakim sposobem szczegóły te dostały się do dzienników? Sąd sam postarał się o to. Prokurator Rzeczyposlitej, któremu o zbrodni doniósł głos opinii publicznej, uznał za potrzebne zadowolnić sumienie publiczności dając wielki rozgłos faktom spełnionym, i tym sposobem dowodząc, że sprawiedliwość nie pozostała bezczynną.
Dodać należy, że spodziewał się wskutek tego wywołać nowe anonymowe delacye, rzucić mogące jukieś światło wpośród tych ciemności, zaledwie co do pewnych tylko punktów dotychczas rozjaśnionych.
Artykuły bardzo stanowcze ukazujące się w najbardziej rozpowszechnionych dziennikach, wywołały nadzwyczajne w Paryżu wzruszenie.
Zbrodnia była dziwną, tajemniczą, w okolicznościach, jak gdyby zapożyczonych z jakiegoś sensacyjnego romansu.
Trumna zawierająca ziemię zamiast trupa, a złożona na cmentarzu w Compiègne w grobie familii Vadans wprawiała czytelników w prawdziwe osłupienie.
Zapytywano siebie, z lekkim dreszczem, co się stać mogło z ciałem hrabiego Maksymiliana de Vadans?
Ostatecznie sprawa ta była niewyczerpanym tematem wszystkich rozmów.