Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i de Challins wsiedli do fiakra i kazali się zawieść do biura przedsiębierstwa pogrzebowego.
Filip zadał kilka pytań woźnicy Saturninowi, którego odpowiedzi były krótkie i kategoryczne.
— Odpowiedzi tego człowieka nic nas nie nauczyły! rzekł adwokat z miną zniechęconą.
— Czegóżeś się spodziewał? zapytał Raul.
— Sam niewiem czego, czegośkolwiek, odkrycia nieznanej jakiejś dotychczas okoliczności, nieznaczącej, ale któraby wprowadziła mnie na ślad... Ślad ten muszę znaleść i znajdę; potrzeba tego koniecznie dla twego zbawienia i zadowolenia mojej miłości własnej!! Zastanówmy się kochany kuzynie... Trumna została podstawioną wzamian za tę, która zawierała ciało naszego wuja... Zkąd wzięto tę trumnę?
— U stolarza zapewne, — odrzekł pan de Challins.
— Nie wierz temu... nie zamawia się trumny tak jak stół, lub bufet do jadalnego pokoju... Wzięli ją ztąd zapewne... Przekonajmy się o tem.
Bezczelna zuchwałość Filipa może się wydawać nieprawdopodobną. Była jednakże całkiem naturalną.
Wiedząc, że Julian Vendame działał pod przebraniem, zdawał się pewnym, że żadne wyniknąć nie może niebezpieczeństwo dla niego z przeprowadzenia tego śledztwa.
Filip postępował tąż samą drogą, co doktór Gilbert i zgłosił się do biura, aby się dowiedzieć, czy w dniu 27 lub 28 lipca wydano drugą trumnę dębową, wybitą ołowiem, oprócz zakupionej dla hrabiego de Vadans.
— Policya przychodziła już do nas z podobnem zapytaniem, odrzekł urzędnik. Odpowiemy panom tak samo jak i policyi: „udajcie się panowie do fabryki na ulicy Chemin-Vert“.
Raul dziwił się niesłychanie i zachwycał go spryt Filipa.
Na ulicy Chemin-Vert, scena jaka miała miejsce z doktorem Gilbertem, powtórzyła się.
Dając dowody dziwnie zimnej krwi, baron de Garennes niemniej głęboko był wzruszony.
— Jeżeli Julian nie zmienił dobrze powierzchowności, mówił do siebie, aby skierować ciekawych na ślad fantastyczny, znajdę się w niemałem niebezpieczeństwie.
Dodał głośno:
— Otóż to właśnie może dać nam w rękę nową broń do walczenia z oskarżeniem, mój kochany kuzynie, ponieważ widocznie ten chłop o czerwonych włosach, który przyszedł nabyć trumnę, nie może mieć z nami nic wspólnego. Teraz pozostaje nam tylko udać się do Pontarmé.
Była już szósta wieczorem, kiedy dwaj kuzyni załatwili się z tem wszystkiem, zjedli razem obiad, i pożegnali się, przyrzekając spotkać się nazajutrz rano.
Filip powróciwszy na ulicę Assas, zdał sprawę Julianowi, ze wszystkiego co robił w ciągu dnia i wytłómaczył mu powody.
Lokaj słuchał swego pana z widoczną admiracyą.
Po ukończeniu opowiadania zawołał uderzając w dłonie:
— Do licha, pan baron jest osłupiająco silny! Jasnem jest jak słońce, że teraz żadne podejrzenie dotknąć go nie może!
— Wierzę w stary aksyomat łaciński: Audaces fortuna juvat i nie zejdę z tej drogi aż do końca,... najpewniejszy to sposób...
— Czy pan baron ma zamiar wziąść mnie z sobą do oberży w Pontarmé?
— Naturalnie, jeżeli zajdzie tego potrzeba.
Vendame skrzywił się.
— Wydaje mi się to dyablo niebezpiecznem, rzekł... Ale iść będę ślad w ślad za panem baronem, gdzie pan baron pójdzie, tam i ja pójdę.
— I dobrze na tem wyjdziesz. Czy przygotowałeś wszystko do naszej podróży do Morfontaine?
— Wszystko panie baronie.
— Jutro rano obudź mnie o wschodzie słońca... Musimy wyjechać pociągiem o dziewiątej, z dworca Północnego.
— Pan baron może być spokojny.


XXVIII.

Filip zanim położył się do łóżka, zapisał wszystko co tylko zrobili z Raulem w ciągu dnia, opisał ze szczegółami zwiedzenie wszystkich miejsc. Potem zebrał i uporządkował papiery, które zamierzał zabrać do Morfontaine, nareszcie położył się i zasnął snem głębokim. Dowód czystego sumienia!
Jak już powiedzieliśmy, podejrzenia Raula względem jego kuzyna, podejrzenia wywołane słowami doktora Gilberta, rozproszyły się w zupełności od chwili w której Filip podjął się jego obrony, i zaczął redagować ów usprawiedliwiający memoryał, który miał niewątpliwie spowodować jego uniewinnienie.
Kroki poczynione przez Filipa w ciągu dnia, mogły tylko wpłynąć na zwiększenie zaufania wicehrabiego de Challins.
— Jestem ofiarą nikczemnego wroga, ukrywającego się w cieniu! mówił do siebie. Pomimo wszelkich wysileń umysłu nie jestem w stanie odgadnąć, kto jest ten wróg, lecz dzięki zręczności Filipa, odkryję go niezawodnie. Z tej strony wszystko idzie jak nie można lepiej.
Na nieszczęście radość młodego człowieka, spowodowana bliską nadzieją rehabilitacyi, zaciemniało wspomnienie głębokiego smutku, którego Genowefa nie była w stanie ukryć na dworcu Wschodnim.
— A gdyby ponure te przeczucia miały być ostrzeżeniem z nieba, wyszepnął pomimo woli. — Jeżeli nieznane jakie niebezpieczeństwo jej zagraża? Mnie tam nie będzie, aby jej przyjść z pomocą, aby ją bronić. Ta myśl, że przez kilka dni będę zdala od niej, przyprowadza mnie do rozpaczy, lecz doktór Gilbert oczekuje nas i niepodobna nie jechać do Morfontaine. Zaraz za powrotem pobiegnę do Bry-sur-Marne.
Raul przebył noc o tyle niespokojną i gorączkową, o ile Filip spał snem sprawiedliwego.
Z rana kiedy znużony, złamany bezsennością, mógł nakoniec cokolwiek spocząć, trzeba było wstawać i udać się na oznaczoną z Filipem schadzkę na dworcu Północnym.