Strona:PL Wyspiański - Śpiewałem wielkość.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sława artystów! Nie dziwne mi wieńce;
miałem ich pełne dwie, o, te dwie pełne ręce,
gdy mój święciłem dzień trzydziestu lat na scenie;
oklaski miałem ich, uznanie i znaczenie.
Efemeryczne to, przez jeden wieczór lamp,
a gaśnie, gdy pogasną skręcone rzędy ramp.
Zanieśli do dom kwiaty.
.....
A matka moja idzie, staruszka, — przy nas żyje, —
i patrzy się po kwiatach, napisach szumnych szarf
i pyta: „To te kwiaty dla ciebie? Skąd to? Czyje?
Mój synu“ — mówi matka— „ho, to twój ojciec z bronią
walczył za świętość naszą i zdobył się na czyn...
(legł w sześdziesiątym trzecim, dziś zapomniany grób...
nikt wieńców mu nie dawał, nie rzucił kwiatu, świec“...
Mój ojciec był bohater, a ja — to jestem nic;
w błazeństwie dzieł udanych, w komedyi wiecznej prób,
ja się rumienię, wstydzę, wstyd biorę wasz do lic...
Mój ojciec był bohater, a my — jesteśmy nic!

Wyzwolenie.