Strona:PL Wybór poezyi Mieczysława Romanowskiego. T. 1.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Coś tak posępny, czego stronisz mnie?“
— „Pomordowanych znów widziałem w śnie!“

— „Ha, ha! to dobrze, dobrześ, synu, śnił.
Jutro Lach będzie u nóg mi się wił“. —
A Sygfryd rzecze: „Ojcze! Bóg ukarze —
Pomordowani mieli groźne twarze!“

Lecz graf nie słucha. Spiął się pod nim koń,
Pognał przez pola, skoczył w modrą toń,
Szeregi za nim wśród spienionych fal.
Dobili brzegu. Gero wznosi stal
I woła: „Synu! jutro z Lachem boje!
Jutro królestwo oddam w ręce twoje!“

Rozbili obóz; zaszła cicha noc,
Graf się zadumał, waży swoją moc.
Sygfryd obchodzi obozowe straże,
Radby zapomnieć pościnanych twarze,
I usnąć radby, lecz się lęka śnić.
Usnęli...

Rankiem zorzy złota nić
Obiegła mgłami zaciemniony wschód
I budzi obóz u odrzańskich wód.
„Synu! — graf rzecze — czemu patrzysz w dal?“
„Patrzę, jak w zorzy błyszczy Lachów stal!“