Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

choćby był osłem »patentowanym«, mógł być pewnym promocyi — niekiedy nawet i pochwały.
Za Wiśnickiego, ta rzecz odbywała się w inny sposób.
Przed rektorem naprzykład, siedzącym samotnie w kancelaryi, zjawia się niespodzianie tajemniczo uśmiechnięty, na palcach skradający się, z pokręconem na głowie »runem«, z odstającemi sromotnie uszy ma — Baranowski.
— Czego chcesz, moje dziecko? — pyta dobrotliwie uprzejmy dla wszystkich zwierzchnik.
— Wczoraj, proszę pana rektora, wybili w naszej klasie szybę...
— Wiem o tem.
— I zaklęli się, że nie powiedzą, kto to zrobił...
— Ha, cóż ja na to poradzę!
— Więc ja przyszedłem powiedzieć panu rektorowi, że to wybił Dobrosielski...
Rektor udaje nadzwyczajne zajęcie.
— Zadziwiasz mię, moje dziecko!... — mówi, zdejmując i kładąc napowrót okulary. — Przed chwilą był tu właśnie Dobrosielski, i powiedział, że szyba została wybita przez... no zgadnij, przez kogo?
— Nie mogę zgadnąć, co on powiedział.
— Przez ciebie.
Baranowski aż podskakuje.
— To dopiero kłamczuch!... Dam ja jemu!... Niech mi to w żywe oczy powtórzy!...
— Masz słuszność, moje dziecko — mówi re-