Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zykę«. Rzecz w zasadzie wszystkim się podobała — na nieszczęście, nikt nie wiedział, jak się wziąć do tego. Istniała wprawdzie dość świeża jeszcze tradycya kocich muzyk — tradycya wszakże nie mogła zastąpić praktyki.
Mimo wszystko, wniosek przeszedłby był większością głosów, gdyby nie nagłe wmieszanie się Sprężyckiego.
Sprężycki, choć najmłodszy, cieszył się w tem kółku powagą. Cienki, chłopięcy jego głos zawsze był pilnie przez »starszyznę« wysłuchiwany.
Podczas narad, siedział na uboczu, nie odzywając się. Gdy jednak spostrzegł, że niebezpieczna myśl poczyna stawać się ciałem, zawołał energicznie:
— Nie! nie! — trzeba temu dać pokój!
— Co? Dlaczego? zwaryowałeś... — oburzyli się tamci.
— Nie zwaryowałem — ale wiem, że tego robić nie wypada!
— Gadajże: dlaczego?
— Dlatego, że to sprawiłoby przykrość — tamtemu.
— Komu?
— Nowemu rektorowi.
Z bystrością umysłu, właściwą starszym chłopcom, wiecownicy rzecz pojęli. Tak jest, niezawodnie: rektor Wiśnicki byłby przerażony i zmartwiony takim skandalem. Co-by pomyślał sobie ten dobry, spokojny człowiek o młodzieży, która