Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co on umiał, w książkach szkolnych niema. Ale Sprężycki ma inne jeszcze książki, skąd może pożycza, i czyta a czyta — aż ja dziwię się nieraz jak jemu oczy wystarczą. No, i postawił na swojem. Tamten dawny prymus to aż zachorował zazdrości. Niech go tam! — wszyscy wiedzą, że dostawał piątki tylko przez protekcyę, bo jak jego ojciec przyjedzie ze wsi, zaraz idzie do »handlu« i wszystkich belfrów zaprasza. Ale Witek protekcyi nie potrzebuje — co ma, to własną zasługą zdobył. Nawet inspektor, choć zły na niego, jak pies, za to, że go naśladuje, wargę jak on wysuwa i brzuch wypina — musiał przyznać, że to najtęższa głowa z całej klasy...
— Słuchaj, Bronek! — krzyczy już zły naprawdę Sprężycki — jak nie zamkniesz gęby, to sobie pójdę, ale pamiętaj, że z przyjaźni naszej kwita!...
— No, no, już milczę — uspokaja go przestraszony groźbą kolega. — Niech jednak pan Kuszkowski dowie się, kto tu naprawdę jest zuch, a kto tylko swem zuchostwem ludziom oczy mydli...
Wymowa Dembowskiego zrobiła swoje. Najwyższy arbiter poprawia kapelusza (nie może jakoś dotąd ze swą »cywilnością« dojść do ładu), macha laską w lewo, w prawo...
— Panowie! — przemawia głosem trybuna — przedstawiono nam tu różne rodzaje bohaterstwa. Jedno okazało się głupotą, drugie szaleństwem, trzecie waryacyą. Właściwie, pod względem war-