Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rać pozy bohaterskie, lecz mu w tem przeszkadzał sromotny brak piór w ogonie...
Profesora Jastrebowa napróżno oczy chłopca wszędzie wypatrywały.
I już cofnąć się miał z miejsca, które dla śmiechu chyba nazwał ktoś ogrodem, gdy wtem dobiegły go wygłoszone basem głębokim słowa, tak dobrze mu znane i w pamięci jego jakby ostrymi ćwiekami wybite:

Chaosa bytnost' dowremiennu
Iz biezdn Ty wiecznosti wozzwał...

Rzecz była do pojęcia trudna, a jednak namacalnie prawdziwa: odę Dierżawina deklamował dziad bosonogi, na trawie siedzący.
Sprężycki zwrócił się w tę stronę i postąpiwszy kilka kroków, rozpoznał w deklamującym dziadzie z niezawodną pewnością, choć i z niesłychanem zdziwieniem, swego nauczyciela języka rosyjskiego.
Jastrebow, od dłuższego czasu nie golony, ze szczecinowatą, napół siwą brodą, z głową, na wierzchu łysą, a z boków i z tyłu okoloną długiemi pasmami włosów, na szyję i kark spadających, miał na sobie zgrzebną koszulę, wyłożoną na szerokie płócienne szarawary i nad biodrami paskiem rzemiennym ściśniętą.
Przed nim, na nizkiej, prostej ławie, leżał napoczęty bochenek razowca i stała miska mleka zsiadłego oraz duża, czworograniasta, do połowy