Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bowa ukrytego za filarem i ocierającego podpuchłe oczy czerwoną, kraciastą, niezbyt czystą chusteczką. Zarazem, gdy na szkolnej majówce, starsi uczniowie huknęli »Pijmy zdrowie Mickiewicza« albo »Walecznych tysiąc«, Jastrebow dołączał swój bas do chóru i grubą laską do taktu wywijał.
Od polskich towarzystw stronił — nie dlatego, żeby mu tam niechęć lub nienawiść okazywać miano, lecz że czuł się wśród Polaków nie na swojem miejscu, ani ich nie rozumiejąc, ani przez nich rozumianym być nie mogąc.
Gryzło go to i jeszcze dzikszym czyniło.
Raz tylko jeden z tej troski głośno się wygadał.
Było wówczas gorąco, parno, i Jastrebow pod wpływem upału a może i nadmiernego opicia się »mlekiem«, zdrzemnął się na katedrze. Uczniowie z początku zachowywali się spokojnie; lecz potem opanował ich jakiś szał, zaczęli krzyczeć, przez ławki skakać i strzałami papierowemi łysinę śpiącego zasypywać.
Przebudził się nauczyciel, mętnym wzrokiem powiódł po wszystkich, a zamiast gniewem wybuchnąć, położył ciężką rękę na stoliku i swym głębokim, tym razem od tłumionego wzruszenia drżącym głosem wyrzekł:
— Byłby ja Jastrebski albo Jastrebowski, wyby mnie lubili i pocztienje dla mnie mieli, ale że moja familja ruska, tak ja dla was coż? — proklatyj moskal, kacap...