Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnie. Odpoczynek dłuższy, prócz świąt, »galówek« i feryi, miewa jeszcze we środy i w soboty. W te dni dzieci nie przychodzą już po obiedzie do szkoły.
Poczciwy, czujny, niezmordowany dzwonek! Ileż pokoleń budzi wytrwale z gnuśnego lenistwa do modlitwy i nauki, dwóch największych skarbów życia, bez których nie można ani szczęścia zdobyć, ani zostać człowiekiem w pełnem tego słowa znaczeniu!
Mieszka ten dzwonek wysoko, na jednej z wież kościoła, dziś Benedyktyńskiego, a który wcześniej, przez dwa stulecia blizko służył Jezuitom. Kto ma dobre oko, dojrzeć go może w dzień jasny przez jedno z wąziutkich, do strzelnic podobnych okienek. Jest wysmukły, jak kleryk w obcisłej sutannie, a od starości już nie zielony, lecz czarny. Przypomina kruka, dożywającego dni swych w niedostępnem gnieździe.
Kto wie, czy nie ten sam dzwonek przed dwustu kilkudziesięciu laty budził i do rzeczywistości przywoływał pewnego, skłonnego do marzeń, zawsze zamyślonego młodzieńczyka, owego małego z ostrym, wyrazistym profilem »Matyjaszka«, z którego wyrosnąć miał głośny na całą Europę: Mateusz Sarbiewski?...
Kto wie, czy rzeźki i skoczny rytm tego dzwonka nie rozweselał ongi uszów księdza Piotra Skargi i księdza Jakóba Wuyka, którzy w tych murach długie chwile przemodlili i przemyśleli?...