Strona:PL Wedekind - Przebudzenie się wiosny.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O ludziach także miałem zanadto złe pojęcie. Ani jednego nie spotkałem, któryby nie miał dobrych chęci. Niejednemu mimowoli współczułem. Dążę do ołtarza jak etruski młodzieniec, którego ostatnie tchnienie okupuje szczęście braci na nadchodzący rok. Poznałem tajemniczy dreszcz oswobodzenia. Łkam z żalu nad moim losem... Życie pokazało mi twarz surową. Stamtąd wabi mnie poważne, ale przyjazne spojrzenie: królowa bez głowy, królowa bez głowy — współczucie, otwiera mi miękkie swe ramiona... Wasze przykazania są dobre dla małoletnich, ja noszę z sobą bilet wolnej jazdy. Gdy czara się nachyli, motyl uleci od niej; miraż już nie będzie mamił. — Nie trzeba było prowadzić gry szalonej i zwodniczej! Mgła się rozprasza; życie jest kwestją gustu.

ILZA.
(W podartych sukniach, jaskrawa chustka na głowie, chwyta go z tyłu za ramiona)

Coś ty zgubił?

MAURYCY.

Ilza!?

ILZA.

Czego ty szukasz?