Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to artyści, co?... Artyści!... Pamiętasz Kalicińskiego?... to był artysta?... starego Krzesińskiego, Stobińskiego, Felka, Chełchowskiego?... to mury łamać takimi artystami!... Czemże są ci nasi przy nich?... — pytał, nienawistnym wzrokiem wodząc po zgromadzonych — czemże jest ta banda szewców, krawców, tapicerów, fryzyerów... komedyanci, hecarze, błazny!... Tfu! na psa schodzi sztuka! Jeszcze za parę lat, kiedy my zejdziemy w dół, zrobią ze sceny szynk, cyrk, albo lamus publiczny.
Znowu zamilkł, bo dusiła go nienawiść bezsilna i gniew.
— Słyszysz?... oni mnie dają półarkuszowe role: starych dziadów, starych niedołęgów, mnie! słyszysz? mnie, com przez czterdzieści lat trzymał cały klasyczny repertuar... mnie! A! a!... syczał cicho, drąc sobie paznogciami ręce z bólu dzikiego. — Topolski!... Topolski jeden ma talent, ale co z nim robi?... Zbój jeden, syngalez, co dostaje epilepsyi na scenie, co gotów byłby nawet postawić na scenie oborę, jeżeli tego zechcą ci ich nowi autorowie... Nazywają to realizmem, a to jest tylko świństwem i łajdactwem!
— A kobiety?... zapominasz pan o kobietach!... Kto to grywa amantki i bohaterki?... kto jest w chórach?... szwaczki, kelnerki ostatnie... co sobie zrobiły z teatru parawan do nierządu. Ale to nic... potrzeba tego dyrektorom; co ich obchodzi, że nie mają talentu, inteligencyi, urody!... i grają, grają pierwszorzędne role; grywają bohaterki, a wyglądają jak pokojówki albo jak takie, co się włóczą po ulicach!... Byle handel szedł, byle pełno było w kasie, o to im idzie! — mówiła prędko i fala