Strona:PL Władysław St. Reymont - Fermenty 01.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 285 —

w dniu dzisiejszym daje: „Gniazdo rodzinne“ Sudermanna, z panną Majkowską w roli Magdy.
Przeglądała afisz z dziwnem, nie dającem się sformułować wrażeniem, złożonem z najsprzeczniejszych uczuć. Przetarła oczy, bo się jej to wydało niemożebnem, że halucynuje na jawie, ale nie, afisz malinową plamą odcinał się od czarnego tła futryn drzwiowych, czytała po raz drugi i znalazła te same szczegóły. Obejrzała się po cukierni zdumiona i przestraszona zarazem.
Przy okrągłym stole marmurowym, pod oknem, wychodzącem na rynek, siedziało kilka osób. Janka zaczęła się przypatrywać pilnie. Poznała Cabińską, żonę dyrektora teatru, w którym była latem.
Cabińska siedziała zadumana, wpatrzona w okno, rzucała co czas jakiś oczyma na zeszyt trzymany w ręku, popijała czekoladę, stojącą przed nią, i znowu patrzyła.
Janka poczuła w sercu jakiś zalew ciepła ogromnego.
Naprzeciw Cabińskiej siedział chudy aktor, o ładnej, myślącej twarzy, opuścił się w krześle i błądził błękitnemi oczyma po cukierni.
— Pieś! — myślała Janka, coraz więcej zdumiona. Poznała go, bo był to aktor, grywający role charakterystyczo-dramatyczne, miał talent i dużo rozmyślał, był z tego względu unikatem w teatrze. Obok niego siedziała niemłoda, wyróżowana, wybielona i wyczerniona aktorka, ubrana z czysto aktorską elegancją. Janka nie wiedziała, co robić ze sobą; serce biło jej