Strona:PL Władysław St. Reymont - Fermenty 01.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 165 —

— Kobiety tak piękne są niepotrzebne na świecie — powiedział Świerkoski, gdy już siadali na bryczce.
Chłopi obstąpili ich, i Roch, a za nim Walek, stary gospodarz, zaczęli dziękować za honor, jaki zrobili, biorąc udział w pogrzebie.
— Panienko! panienko dobra, że i rodzona lepszaby nie była! żeby Jagna mogła, toby pewnie z kontentnością sama podziękowała za dobroć i za honor — mówił Roch z rozrzewnieniem.
— Prawda, jak i to prawda, że tam jej duszyczka trzepie się z ukontentowania, kiej te ptaszki! — dokończył Walek poważnie, wskazując kawki, kołujące nad dzwonnicą.
— Zostańcie z Bogiem — żegnała ich wzruszona Janka.
— Panu Bogu oddajem i dziękujem — rozległ się chór głosów, i wszystkie głowy się pochyliły.
Odjechali prędko, bo wieczór nadchodził.
Gromada ludzi ruszyła od cmentarza, Roch szedł naprzód z Walkiem, drapał się kłopotliwie po głowie, gdy przystanęli przed karczmą, ale ozwał się dość energicznie:
— Ludzie krześcjańskie, gospodarze i te wszystkie, co z Bukowca, wstąpcie ano na rozgrzywkę.
— Dobrem sercem prosimy, co Bóg dał, to se zjemy i wypijemy — dodał Walek i ruszył pierwszy do karczmy.
Roch przyniósł z wozu węzełek z chlebem i serkami. W karczmie znalazł się przetak jeden i drugi,