Zbliżmy się — zbliżmy!... podnieśmy wieka! —
Młodzieży polska! — czemu z daleka
Omijasz szare cmentarne mury?...
Czy cię przestrasza świat ten ponury? 495
Wszak ty nieszczęsna — żyjesz w tym świecie!...
Tam cię coś ciągnie — gdzie przy bufecie
Kielichy dzwonią, ochocze tany...
Gorącą młodość oddajesz komu?
Młodzieży! nie masz wstydu ni sromu! 500
W końcu przynosisz żywot stargany
I wołasz: „Bierzcie!“... — garnek gliniany.
Młodość — rozpuście, ból — dla Ojczyzny!...
Dla Matki niesiem — z awantur blizny;
Czy tak ojcowie czynili nasi?... 505
Kiedyż się czoło wstydem okrasi —
Kiedyż poznamy bezczynność naszą?
Bez-celnie żyjem — groby nas straszą,
Prochów się boim — chodzące groby!
Wyrzuty zatruć — mamy sposoby; 510
Czemuż nie zniszczym już człowieczeństwa —
By nie dosłyszeć prochów przekleństwa,
By wmówić w siebie, że nic z nadziei —
Nic już w przyszłości dla nas nie świeci!
By się już zaprzeć, że my są dzieci 515
Tych, co pomarli za przyszłość naszą!
By wreszcie zabić w sobie krew laszą! —
Wtedy rzec możem: „My już bydlęta!
Wiecznością — nasza dola przeklęta!...“ —
Do tego dążym... Młodzieży kwiecie! 520
Zastanowienia!... dokąd idziecie?
Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 2.pdf/224
Ta strona została uwierzytelniona.
224
IX