Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Żyda, czy „goja“? — zapytywała gruba żydówka.
— „Goja“ — odpowiedział mały żydek.
— Ni, choć dobrze, że nie żyda — powiedziała zadowolona żydówka i poszła dalej.

Stary „paser“ chodził od rana jak nieprzytomny — nie mógł sobie znaleźć miejsca. Córka bacznie obserwowała go — nigdy nie widziała ojca w takiem rozdrażnieniu. Przy najmniejszym szmerze z ulicy patrzał w okno i cofał się przerażony, jakby się czegoś obawiał.
A gdy minęło południe, nie odstąpił od okna, przy którem stał, nie zmieniając pozy, jak skamieniały, myśląc, być może, o tych pieniądzach, które miały nadejść.
Nagle ocknął się i wlepił oczy w jeden punkt.
Zobaczył wóz przed gmachem komendantury, otoczony tłumem ludzi. Jakiś strach śmiertelny ogarnął go, a zimny pot wystąpił mu na czoło. Widząc podniecenie ojca, córka podeszła do niego i biorąc go pieszczotliwie za rękę, rzekła:
— Tatuś, tatuś… co ci jest?
Stary pokazał palcem w kierunku ulicznego zbiegowiska, nie mówiąc przytem ani słowa.
Córka zrozumiała życzenie ojca i wyszła na ulicę. Skierowała się w stronę komendantury i zebranej gromady ludzi, gdzie przeważali żydzi.
— Proszę pana, co tam jest na tym wozie? — pytała Ryfka jakiegoś żydka.
— Bo ja wiem, mówią, że szpiega złapali.
Wtem ludzie zaczęli się usuwać z drogi i zdejmować czapki.
— Co to jest, kto idzie? — pytano się.