Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tworem zimnej pasji i wściekłości. Obywaliśmy się bez czułych słów.
Moja żona, to znaczy, matka moich dzieci, jest, jak pan wie, osobą bardzo miłą i bardzo przystojną, niestety, nie umiała obudzić we mnie nigdy prawdziwej namiętności... Nie wiedziałem, że ją kocham.
Uświadomiłem sobie dopiero moje uczucie w dzień straszliwej próby. Wydawało się, że żona moja umrze przy porodzie czwartego dziecka. Twarz jej stała się żółta, jak wosk, powieki opadły na oczy, w żyłach zabrakło krwi. Byłem przekonany, że ją utracę. Zaszyłem się w kąt pokoju, uklękłem i jąłem błagać Boga. aby zamiast tej świętej kobiety, zabrał raczej mnie. Płakałem, darłem ciało paznogciami do krwi... Pojąłem wreszcie, jak głęboko wrosła ta matka moich dzieci w moje serce. Gdy niebezpieczeństwo minęło, a chora odzyskała przytomność, zbliżając usta do jej głowy, powiedziałem jeij to, czego już nigdy w podobny sposób powtórzyćbym nie umiał. Uśmiechnęła się słodko, czując, że życie powraca, uśmiechnęła się słodko do moich słów. Złączyłem usta z jej ustami, a ona, otoczywszy moją szyję ramionami, rzekła: „Dziękuję ci, dziękuję ci w swojem imieniu i w imieniu naszych dzieci... dziękuję ci w imieniu Rity, naszej najstarszej córki, córki złodzieja... nie, nie, naszej, a raczej mojej córki.
— Czy pan teraz rozumie wszystko, don Auguście?
— Tak, a jak się później życie ułożyło?
— Później?...
Właściwie ma pan przecież dwie żony!?
— Nie, nie, mam tylko jedną żonę, tę, która jest matką moich dzieci. Tamta nie jest moją żoną...