Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale jak?
— Nie wiem. Mogę wyjechać.
— Toby może było jeszcze najlepiej. Przeboli i zapomni.
— Wyjadę dziś, zaraz, nie żegnając się.
— Eli pan nie zobaczy, bo tak wygląda, że zatrzymałam ją w łóżku, aby cioci nie przestraszać, która i tak ma się znowu niedobrze. Powiedziałam cioci, że ma migrenę.
— Zresztą nikt nic nie wie?
— Nikt.
— A Jerzy?
— Jerzy się czegoś musi domyślać, ale on jest dyskretny w tych rzeczach i ponieważ nic mu nie mówię, o nic się nie pyta. Wiedział przecież, że wychodziłam wczoraj w nocy do Eli, a Rózia mówiła mi tak głośno, że pan ją przyniósł na górę zemdloną, że wszystko słyszał. Co do Rózi, to ta jest pewna, że pan znalazł Elę na ganku. Trzebaby tylko jakoś upozorować pański wyjazd.
— Powiem, że muszę pojechać do Monachium i porozumieć się w niektórych artystycznych sprawach, które tylko osobiście mogę załatwić.
Pani Laura popatrzyła nań poważnie i rzekła:
— Wie pan, możem nie powinna tego panu mówić, ale nie wielu ludzi na świecie jest tak kochanych, jak pan przez Elę; Bógby pana natchnął, żeby pan umiał jeszcze z tego skarbu skorzystać. Bo pan skarb odrzuca, który się panu po prostu pod nogi sam przy-