Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tiens! Morski! Patrzno Iza. Dzień dobry panu, skądże się tu pan wziął?
— Witam księżnę. Cóż tam wypychamy? — rzekł Morski, który wszedł na chwilę do salonu.
— Kto pana tu puścił? Tylko komitet ma prawo tu wejść — spytała księżniczka Izabella.
— Przecież to u nas, u nas, panno Belu; powiedziałem komuś przy drzwiach, że jestem Morski, zaraz mi je tak roztworzył, że myślałem, że mnie w nos palnie. Panie Rdzawicz, niech pan mnie przedstawi pani baronowej — zwrócił się do Rdzawicza. — Byłem ciekawy — mówił dalej do księżniczki — jakeście się zmienili od ostatniego razu, kiedym was widział, ale widzę, że jesteście tacy sami. »Kochana« gromadka.
— I pan jest równie »sympatyczny« — odcięła mu księżniczka Izabella.
Heimerthowa zapoznała Rdzawicza z obecnymi: panie z miasta witały się z nim uprzejmie, panie z arystokracyi niektóre z chłodną grzecznością, niektóre nadzwyczajnie grzecznie i z komplementami, natomiast panie z półarystokracyi, ćwierćarystokracyi i półćwierci arystokracyi ledwo mu kiwały głową. Mężczyźni wogóle przyjęli go z pokrywaną światową formą niechęcią, zwłaszcza zaś trzej jego koledzy malarze, których zaproszono do urządzania żywych obrazów.
Malarzy tych Rdzawicz znał z lat dawniejszych: jeden gruby, tęgi i pospolity, blagier i reklamista w najgorszym gatunku, zawracał t. zw. »inteligencyi« głowę wielkimi obrazami, obliczonymi na najbardziej płaski i tani efekt, dlatego też nigdy nie chybiał celu. Uwiel-