Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Rozkazuj, komesie — odezwał się Fabricyusz. — Będę ci wdzięcznym za wyraźne wskazówki.
— Miej czujne oko i ucho i donoś natychmiast o każdym ruchu Rzymian do Wienny. Nie drażnij patrycyuszów, nie obrażaj przesądów ludu, usuwaj powoli z wyższych stanowisk wojskowych bałwochwalców i zastąp ich chrześcianami. Staraj się sobie zjednać miłość legionów Italii, by w razie potrzeby biły, kogo im wskażesz. Zajmie ci to może rok, dwa, dziesięć, nie wiem ile, będzie to bowiem zależało od twojej zręczności, ale jeśli ci się uda uśpić podejrzliwość pogan i pozyskać żołnierza, zasłużysz sobie na wdzięczność naszego rządu. Niech cię odpowiedź, dana w Konstantynopolu ojcom, wysłanym przez senat rzymski, nie łudzi. Teodozyusz nie przychyli się do prośby pogan, o czem wiem z góry, będzie żądał wykonania zeszłorocznego edyktu, lecz nie będzie także karał, jeśli go Rzymianie nie usłuchają. Dopóki Arbogast nie złamie potęgi Franków, wiedz, iż nie wolno ci zakłócać wewnętrznego pokoju państwa.
— Twoja mądra przezorność jest bardzo cierpliwa, komesie — zauważył Fabricyusz.
— Cierpliwość zwycięża skuteczniej od nierozważnego pośpiechu — odpowiedział Walens. — Ale niech się twoje młode lata nie obawiają zgnuśnienia w bezczynności. O robocie dla twojej odwagi pomyśli wkrótce Teodozyusz, który czeka tylko na uśmierzenie Franków i uspokojenie Gotów, aby poprzeć swoje edykty siłą. Nie zejdzie on z tego świata przed stanowczym pogromem bałwochwal-