Strona:PL Tadeusz Michał Nittman - Balladyna - komentarz.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

osoby dramatu, prowadzącą je do ostatecznej katastrofy, płonność próżnych wysiłków człowieka, chcącego uniknąć fatalizmu. A fatalizm ten — zdaniem wieszcza — nieuchronny — kieruje złośliwie życiem ludzi i najlepsze, najroztropniejsze ich zamiary unicestwia!
„Niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy…“ — powiada następnie. Wie o nich, zdaje sobie sprawę z nieścisłości historycznych utwory, popełnianych nieraz umyślnie, dla uwydatnienia ludowego charakteru i sposobu pojmowania legendy przez pospólstwo. Ale wierzy, że jeśli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku, który nieraz tę lub ową rzecz potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historji zostanie królową polską, a piorun, który spadł na jej chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy mgłę dziejów przeszłości“.
Mylił się co do tego ostatniego Słowacki. „Balladyna“ nie oparta o istotne źródła historyczne, nie starająca się zresztą o to, luźnie uczepiona zagadkowej epoki między panowaniem Popielów a Piastów na dawnych ziemiach Polan, nie roztworzyła mgły owej, nie stała się częścią historji, została i nadal cudnym mytem, wylęgłym w głowie i w sercu pogardzającego uczonymi z „profesji“ Juljusza. Ale nie o to chodzi przecież! Autor był poetą — a nie uczonym, więc wolno mu i nikt z tego zarzutu mu nie czyni.
W dalszym ciągu przedmowy spowiada się Krasińskiemu ze swych planów o całym cyklu podobnych dramatów — kronik, które są snami jego dzieciństwa, z czasów, gdy patrzał jeszcze na stary zamek, koronujący ruinami górę jego rodzinnego miasteczka. Mowa tu o Krzemieńcu i górze Bony ze starodawnemi ruinami.