Przejdź do zawartości

Strona:PL Tadeusz Gajcy - Widma.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IX.


Nawrót wątku


Szatan muzyczny piszczel
palcami przy ustach rozdzwonił,
kołysały się żebra jak liście,
chwiał się ząb wyłamany i goleń.

Robak drobny wąsami poruszał
i po czaszce wędrował jak globie,
uśmiechały się oczy i usta
mej siostrzyczki w trumience obłej.

Jeszcze raz, tylko raz
hejnał bajkę zanuci —
każda kość będzie grać, każda trawa i korzeń:
...jechał piękny przez sosnowe morze
w nikłej łódce
pod blask.
Więc i inne okręty — wszystkie z listków i jagód.
Cicho ptaki ze smutku płakały,
bo na zawsze, bo nie wrócą, gdy odjadą
pod żaglami z koniczyny i malin.
Nucił piękny, a usta miał modre:
kajet rzuć, ze mną chodź,
to karocę ci zbuduję i otulę w chorągiew
i dam welon czarny jak noc...

Dudnił flet i organy w kaplicy
wyciągały ramiona jak anioł;
jeszcze raz zagra kość — szatan w miasto powróci —
szepnął zwiastun i we śnie przystanął.

Z dymu będzie dom twój i sen,
a z płomienia wieczność zupełna
i opowieść inna — lecz wiedz,
że muzyka w niej nagła gra...
Nie anielskie to pienia.
Tak opowieść ta się zaczyna:

Czy znasz ten kraj...



X.


Ryby na rzekach z fioletu wypływają brzuchami do góry,
ostatni kanarek staruszki wydał śmiertelne westchnienie,
żółto było od śpiewa jego,
teraz leży — sztywne ma pióra —
więc się módlmy: wybaw od złego.