Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwizdał przeraźliwie i stanął. Jesteśmy w Kurytybie.
Po męczącym noclegu w dusznym hotelu — wesoły przyjemny ranek. Rozglądam się po mieście: było już dawniej rozległe i ruchliwe, obecnie zaś rozrosło się jeszcze i uporządkowało.
W centrum miasta czystość wzorowa. Idę na Praça Tiradentes, najlepszą dzielnicę miasta. Na rogu widnieje szyld z wielkiemi literami: „Livraria Polacca“, — siedziba redakcji popularnego pisma polskiego w Paranie: „Polak w Brazylji“.
Przechodząc koło otwartych okien parterowych przeważnie domków, widzimy cudne główki kurytybianek, o pięknem powłóczystem spojrzeniu, opartych o specjalne zewnętrzne framugi. Mało ruchliwe, pokazują się na ulicach niechętnie, natomiast stale przebywają w oknach domów. Wystawa taka trwa do zmroku.
Zetknięcie się z przedstawicielami polonji tutejszej nie sprawiło mi takiej przyjemności, jaką sobie obiecywałem. Dziwny bowiem i przykry zwyczaj mają naogół Polacy parańscy. Gdy dwie osoby zejdą się na chwilę, natychmiast przystępują do obmawiania wszystkich pokolei członków polonji tutejszej, a z ust jak grad sypią się epitety: łotr, szubrawiec, złodziej, oszust i t. d.