Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mało się słyszy, a kradzieże popełniają, zdaje się, wyłącznie przybysze z Europy.
Pociąg na stacyjkach zatrzymuje się tylko na krótkie chwile, ponieważ zaś dokuczało mi pragnienie, zwracam się tedy do konduktora, zwanego tu szumnie dowódcą pociągu (chefe do trem),[1] z zapytaniem, na której stacji zatrzymamy się dłużej, chciałbym się bowiem napić kawy.
— Zaraz na następnej — odpowiedział szef.
— A ile czasu stoi tam pociąg?
— Trzy minuty.
— To za mało; nie zdążę się napić.
— Więc niech pan pije, ja zaczekam.

Zdumiony taką uprzejmością, wychodzę z wagonu. Niezręczny ruch któregoś z pasażerów strąca mi z głowy angielski hełm korkowy, który podskakując oddala się w przeciwną stronę – muszę więc biec za kapeluszem; wracając namyślam się, czy zdążę jeszcze napić się kawy, spostrzegam jednak, że szef stoi przy pociągu, patrzy na mnie i nie daje sygnału do odjazdu. Podchodzę tedy śmiało do budki na peronie i piję filiżankę doskonałej kawy, spoglądam przytem na szefa: stoi spokojnie i uśmiecha się. Piję przeto i drugą.

  1. Wym. szefe do treń.