Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czeństwo. To, o co gdzieindziej wojują dziesiątki lat, my przyjmujemy niby w formie darowizny.
Oczywiście, w większości punktów, projekt — mimo iż przeważnie złagodzony co do wymiaru kary — nie odbiega zbytnio od postanowień i sankcyj jakie znajdują się we wszystkich kodeksach świata, starszych i nowszych. Nigdzie człowieka np. za sfałszowanie weksla nie pochwalą, ale wszędzie zganią. Ale jest pewna ilość spraw, — przeważnie obyczajowych — w których wyraża się przemiana pojęć. Są rzeczy, które w obowiązujących do dziś ustawach były występkiem lub zbrodnią, a które znikły w nowym projekcie; są natomiast inne, do dziś bezkarne, które jutro staną się przestępstwem. Zmiany te wynikły z ewolucji pojęć i nawzajem na przeobrażenie pojęć będą oddziaływały. Dawne kodeksy np. tropiły zaciekle niewinnych pedarastów, a nie zamącały spokoju człowiekowi, który zaraził młodą kobietę wenerycznie, wpędził ją w ciążę i zostawił na bruku; nowy kodeks postępuje wręcz odwrotnie.
Znamienne jest, że najwięcej nowości wnosi projekt kodeksu karnego w sferę spraw płciowych. Reforma seksualna wciska się dziś wszędzie jako konieczność. Ale jakaś nemezis ciąży nad temi sprawami, skoro się znajdą na biurku prawnika; o ile, z jednej strony, twórcy kodeksu zdobyli się na pociągnięcia bardzo śmiałe i rozumne, o tyle, z drugiej, w jakiejś pasji reglamentowania życia zabrnęli w postanowienia, które byłyby zabawne, gdyby nie mogły się stać groźne.