Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drugi o świni, inny o krowie... a inny czeka, aż przyjdzie komunizm i zmiecie to świ...
»Praca społeczna? Zdarza się. I co jest charakterystyczne: zwykle ci księża, którzy pracują społecznie, którzy mają zaufanie chłopów, to są właśnie ci, którzy są dość swobodni pod względem obyczajowym, pełni ludzie. Jeśli wieś księdza lubi, to mu to przebacza«.
Znów chwila milczenia.
»...Tak, proszę pana, ksiądz odprawia mszę, wykonywa gesty, zawsze te same, ale kto tam wie, co się w nim dzieje... Ludzie się modlą... Panie Boy, czy to nie jest okropne, że często właśnie ten, który jest przy ołtarzu, nie modli się, ale przeklina...
»Ofiary systemu! Panie, na zniesienie celibatu kościół nigdy się nie zgodzi, i kto wie, czy to byłoby lepiej. Jeden jest tylko postulat: to aby ten, który straci powołanie, mógł wystąpić.
— Alboż nie może? — spytałem.
— Faktycznie, nie. We Włoszech np. konkordat nie pozwala mu zająć żadnego stanowiska. U nas, niewiadomo jak jest właściwie, bo nasz konkordat ma tajne punkty. Ale trudności wszędzie są ogromne, wszędzie jest napiętnowany człowiek, który właściwie spełnił czyn szlachetny, bo nie chciał kłamać, grać komedji, bo porzucił pewny i wygodny byt, aby podjąć walkę z życiem. Panie, wyrzec się sutanny, to duża rezygnacja: do księdza wszystko się uśmiecha, wszędzie sadzają go na pierwszem miejscu, jest figurą; a tak staje się zwykłym, szarym człowiekiem...