Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ona w znacznej mierze we Francji z takiego salonu), gdzie bardzo inteligentni ludzie dyskutują o sekretach duszy ludzkiej. Że ta dyskusja trwa już parę wieków, niełatwo w niej powiedzieć coś nowego; trzeba zainteresować jakiemś niezwykłem, śmiałem oświetleniem. W takiej rozmowie, gdy chodzi o uzmysłowienie pewnych prawd, nie zgorszy ani przerazi jaskrawy przykład; wszyscy przyzwyczajeni są do takiej gimnastyki myśli. Ta lub owa skłonność ukryta w zaułkach ludzkiego serca ukaże się wyolbrzymiona, potworna; to znów uproszczona do jakiejś linji monstrualnego szematu lub karykatury.
Takim monstrualnym choć doskonale logicznym komentarzem jest np. Rogacz wspaniały Cromelyncka; komentarzem do dyskusji, ciągnącej się przez kilka wieków. Dwa zwłaszcza momenty z literatury francuskiej przywodzi mi na pamięć ta sztuka. Jeden to ów słynny V-ty akt Szkoły żon Moliera, gdy Arnolf, wyczerpany męką bezsilnej zazdrości, strwoniwszy cały arsenał środków ochronnych, ryglów, morałów, strachów, gróźb i próśb, powiada swej Agnusi dość wyraźnie: „Pozwolę ci na wszystko, na wszystkich... byle nie z nim, byle nie z tym, którego kochasz“... W tej scenie, która ściągnęła na autora gromy oburzeń, a którą dziś dzieci czytają w szkole komentowaną przez profesora, w tej scenie tkwi już w Arnolfie coś z potwornego Brunona z ostatniego aktu Crommelyncka. Tylko że Molier w nieubłaganej logice zwykł był iść tylko tak daleko, jak daleko mógł iść pozostając żywem życiem a nie teorematem; równocześnie