Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i wydobywać przekonywujące momenty, Conrad zamilkł, widocznie zakłopotany, poczem odwrócił rozmowę.
Intencje sztuki Raynala są tedy inne niż to, cośmy poza niemi wyczytali. I rzecz dziwna: właśnie dla tego, że to wszystko pojmowane jest w niewinności ducha, sprawia na nas wrażenie cokolwiek nieprzyzwoite. Przyczynia się do tego i obsada. Kiedy kruczowłosy efeb pan Leszczyński tuli w swych kształtnych ramionach jasnowłosego efeba pana Węgierkę, wyznaję, iż doznawałem uczucia dziwnego zażenowania. Być może, iż gdyby ten utwór był dziełem śmiałej analizy, zapuszczającej się w obce dotąd teatrowi tajniki ludzkiej duszy, gdyby świadomie ważył się na ujęcie tych stref granicznych płci i uczuć, wówczas może intencja artysty i myśliciela oczyściłaby go siłą swej powagi z tych drażliwości, które tu rodzi mimowoli rezonująca czułostkowość.
Czy strefy te staną się kiedy dostępne dla teatru? Wątpię. W teatrze, gdzie zbiorowa dusza stwarza normalną „przeciętną”, gdzie wstydliwość tej zbiorowej duszy jest czulsza, drażliwsza niż wstydliwość pojedyńczego widza, zostaniemy prawdopodobnie raczej przy zdecydowanie rozgraniczonych M i W, że posłużę się terminologją Weiningera. Subtelniejsza i ściślejsza analiza tych tak zajmujących pasów granicznych zostanie raczej dziedziną powieści.
Tyle jest pewne, że badanie duszy ludzkiej wchodzi w nową fazę. Nowe kompleksy pojęć wciskają się, jak widzimy, w powieść, na scenę, nawet bez wie-