Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwrotem lekceważąco obojętnym, niemal tak, jak: „mój człowieku”. Tak-to dewaluują się słowa, uczucia...
Gdy tak z jednej strony słowo i pojęcie przyjaźni traci na treści, z drugiej strony barwi się ono dla sceptycznej i niestrudzenie dociekającej nowoczesnej analizy nowemi odcieniami. Mężczyzna, kobieta, miłość, płeć, jakże rozszerzyły się te pojęcia dla nas, którzyśmy przeszli Weiningera, Freuda, Gide‘a, Prousta... Niemal już ścisłym pewnikiem psychologicznym jest fakt, że zróżniczkowanie płciowe duszy nie koniecznie idzie równym krokiem ze zróżniczkowaniem organów ciała. Nie posuwając się aż do chorobliwego węszenia w każdej męskiej sympatji zbrodniczych symptomów, inaczej wszakże już patrzymy na te sprawy. Rozkładamy rzeczy proste, kojarzymy rzeczy napozór odległe. Dawne formułki nie wystarczają nam, słowa zwietrzały, stężałe pojęcia rozlały się w kapryśną falę stanów duszy. Pod skorupą naszej ubogiej świadomości tętni rytm podświadomej tajemnicy. Cała niemal psychologja przebudowuje się od podstaw.
I dlatego, mimo iż Raynal w swoim „dramacie przyjaźni” nie daje temu uczuciu innego znaczenia niż banalne i utarte, mimowoli czytamy tam między wierszami inny nienapisany dramat. Wówczas dopiero utwór ten nabiera kolorów życia. Ze sfery dialektyki obowiązków, dramat ten przenosi się w sferę tajemnic płci, w owe graniczne strefy mętnych i nieświadomych siebie uczuć.