Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kobiet, jaka towarzyszy mu aż do schyłku życia: powinnyby się wszystkie znaleźć na jego pogrzebie, niosąc wieńce z napisami: Niestrudzonemu... Zasłużonemu... Drugie tyle wieńców powinienby otrzymać od swoich następców w sercu tych kobiet.
Porównałem Don Juana do wielkiego artysty; ale czyż nie możnaby go porównać także do wielkiego wodza, polityka, do wielkiego inżyniera? I tu ujawnia się pewien tragizm tej postaci; jej specyficzny rys, na który nikt, zdaje mi się, dotąd nie zwrócił uwagi. Wszędzie gdzie czyn wznosi się na wyżyny genjuszu, staje się już sprawą ducha, który tworzy śmiałe plany, obmyśla je, ożywia swym wewnętrznym ogniem, sama zaś materjalna realizacja szczegółów zdana jest pomocniczym rękom. Napoleon sam nie nabijał armat, genjalny inżynier sam nie obciosuje kamieni, wielki dyplomata nie kopjuje aktów.
Otóż on, Don Juan, musi robić wszystko osobiście: jakże to ścieśnia sferę jego działań! Cała ekonomja talentu, genjuszu, polega wszak na tem, aby go zużyć do tego co potrafi tylko on sam, a zwolnić od reszty, gdy tymczasem każdy podbój Don Juana zaczyna się od wysokiego artyzmu, a kończy na tem co, w rezultacie, mógłby robić każdy!
Gdybyż tylko to! Ale oto spójrzmy dalej: sędziwy wódz może odnosić zwycięstwa na polu bitwy, mimo że ręka jego nie udźwignęłaby miecza: wielki uczony patrzy jak dzieło jego prowadzą dalej uczniowie. Sztuki Don Juana przekazać się nie da; tragiczną zaś igraszką losu, im bardziej rośnie jego kapitał wiedzy,