Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
O DON JUANIE.

Minęły już przedstawienia Don Juana Zorolli, dlatego bez obawy zaszkodzenia temu pięknemu widowisku, można powiedzieć, że kobieta, która, znęcona tytułem, poszła je oglądać, doznała zawodu. Don Juan! wyznaj, śliczna pani, iż, kiedy słyszysz to imię, jakiś luby a niepokojący dreszcz przebiega ci po ciele, wnętrzności twoje pulsują, ciepły baryton wnika do dna duszy kuszącą serenadą, usta twoje szepcą miękko „nie”, a całe ciało twoje powtarza „tak” w rytm leciutkiego menueta. O jakże daleko byliśmy w teatrze od tego wszystkiego! Serenady? Słodkie słówka? Aha, właśnie! Brudna szynkownia, brzęk kieliszków, kobieta jako przedmiot plugawych zakładów! Jesteśmy zresztą naocznymi świadkami jednego podboju Don Juana, widzimy go przy robocie. Założył się, że uwiedzie przeciwnikowi narzeczoną, i to w wilję ślubu: zadanie godne zaiste wielkiego uwodziciela. Ale oto jak się to odbywa. Przedewszystkiem, denuncjuje rywala przed policją, aby go unieruchomić w więzieniu; następnie przekupuje duennę, zakrada się do mieszkania, i tam, pociemku, udając swego rywala, dostaje się w objęcia panny. Cóż za chamstwo, prawda? Tego typu są wszystkie