Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyrok zatwierdzono. Znów sensacja, znów okrzyki tryumfu całego kleru. Ale, nim doszło do najwyższej instancji, sprawa się zużyła, zapomniano o niej potrosze, i oto świeżo ledwie kilkadziesiąt wierszy drobnego druku doniosło, że... Sąd Najwyższy wyroki obu instancyj uchylił, uznając w zupełności niewinność oskarżonego a bezpodstawność skargi. A wszakże dopiero ten wyrok stał się prawomocny i przekreślił tamte poprzednie. Błąd sądowy zyskał tryumfalny rozgłos, naprawienie błędu odbyło się pocichu.
A tymczasem ten petitowy wyrok — wraz z jego obszernem umotywowaniem — jest dla naszego życia państwowego wcale nieobojętny. Inicjatorom procesu chodziło o to, aby z naszych sądów zrobić policję dla strzeżenia przepisów kanonicznych jednego wyznania, z podeptaniem zasad innych wyznań, rzekomo równouprawnionych. Dwie instancje dały się powolnie użyć do tych celów, aż trzecia — najwyższa — założyła weto. Stwierdzono w wyroku, że celibat nie jest żadnem zobowiązaniem wobec państwa, że jest poprostu kanonicznym przepisem i to wprowadzonym dość późno, bo dopiero dziewięćset lat temu, nie obowiązującym nawet w całym kościele katolickim. Państwo nie ma żadnego powodu wkraczać w jego obronie, tak jak policja nie ma obowiązku pilnować, czy ktoś je w piątek bułkę z szynką, czy też — dla umartwienia — z kawiorem.
Skoro zatem postawiono kwestję celibatu na właściwem miejscu, tem samem można o niej mówić. Spyta ktoś; poco, wszak to jest wewnętrzna sprawa